Nie poznawał samego siebie. Niegdyś dumny, silny kapitan Gwardii Królewskiej, obecnie złamany, niemogący pogodzić się z przeszłością mężczyzna. Wszelkie dni od czasu ataku na jego osobę przez zamordowanego króla Adarlanu, zlewały się w jedno. Nie odróżniał pór dnia. Nic nie miało dla niego znaczenia. Czuł się, jakby przebywał w wielkiej bańce, gdzie jego tak wcześniej świetnie wyszkolone i silne ciało dryfowało. Unosił się ponad wszystkimi i wszystkim. Próbowali mu pomóc. Pocieszali. Starali się dać nadzieję na to, że jeszcze kiedyś wstanie o własnych siłach. To, co zdarzyło się w trakcie uwalniania magii, zniszczyło całe jego życie. Uraz kręgosłupa okazał się tak bardzo rozległy, że żaden uzdrowiciel i żadna moc nie mogły mu pomóc. Nie wiedział, kim jest. Nie poznawał samego siebie. Nie miał nadziei. Nie potrafił przemóc się i znów wznieść oczy na świat. Wolał zagłębić się w swym wózku i przestać czuć. Niestety, niedany był mu spokój. Ostateczna bitwa zbliżała się nieubłaganie. Nie mógł pomóc przyjaciołom w walce, ale mógł zrobić jedno. Wyjechać do kraju uzdrowicieli i zrobić wszystko, aby ponownie wstać. Musiał zdobyć uznanie króla i nakłonić go do wzięcia udziału w walce, ale aby to zrobić musiał odzyskać nadzieję na to, że jeszcze kiedyś ponownie stanie się sobą...
▼
wtorek, 24 lipca 2018
#233 Wieża świtu - Sarah J. Maas ~Tylko podróż w głąb samego siebie, może przynieść ukojenie...~
Nie poznawał samego siebie. Niegdyś dumny, silny kapitan Gwardii Królewskiej, obecnie złamany, niemogący pogodzić się z przeszłością mężczyzna. Wszelkie dni od czasu ataku na jego osobę przez zamordowanego króla Adarlanu, zlewały się w jedno. Nie odróżniał pór dnia. Nic nie miało dla niego znaczenia. Czuł się, jakby przebywał w wielkiej bańce, gdzie jego tak wcześniej świetnie wyszkolone i silne ciało dryfowało. Unosił się ponad wszystkimi i wszystkim. Próbowali mu pomóc. Pocieszali. Starali się dać nadzieję na to, że jeszcze kiedyś wstanie o własnych siłach. To, co zdarzyło się w trakcie uwalniania magii, zniszczyło całe jego życie. Uraz kręgosłupa okazał się tak bardzo rozległy, że żaden uzdrowiciel i żadna moc nie mogły mu pomóc. Nie wiedział, kim jest. Nie poznawał samego siebie. Nie miał nadziei. Nie potrafił przemóc się i znów wznieść oczy na świat. Wolał zagłębić się w swym wózku i przestać czuć. Niestety, niedany był mu spokój. Ostateczna bitwa zbliżała się nieubłaganie. Nie mógł pomóc przyjaciołom w walce, ale mógł zrobić jedno. Wyjechać do kraju uzdrowicieli i zrobić wszystko, aby ponownie wstać. Musiał zdobyć uznanie króla i nakłonić go do wzięcia udziału w walce, ale aby to zrobić musiał odzyskać nadzieję na to, że jeszcze kiedyś ponownie stanie się sobą...
czwartek, 12 lipca 2018
#232 Nieodgadniony - Maureen Johnson ~Śmierć przychodzi niespodziewanie...~
Nikt nie wiedział, co tak naprawdę przydarzyło się tego pochmurnego, chłodnego dnia. Prześcigano się w teoriach dotyczących tajemniczego porwania sprzed kilkudziesięciu lat. Prawda nigdy nie wyszła na jaw. Nikt nie potrafił odkryć, co się stało naprawdę. Najczęściej mówiono o porwaniu dla okupu i momentach, które kazały porywaczom podjąć się drastycznych kroków. Niekiedy wypowiadano szeptem słowa o mordercy celebrującym śmierć. Podejrzewano sąsiadów, służbę, a nawet rodzinę. Choć minęło tyle lat zagadka zniknięcia Iris i Alice - żony i córeczki najbogatszego człowieka 1936 roku. Albert Ellingham miał wielu wrogów, ale kto mógł pokusić się o porwanie dwóch bezbronnych kobiet? Nikt nie potrafił rozwiązać tej tajemnicy sprzed lat. Pojawiały się różne teorie. Jedne mniej realne, inne bardziej. Mimo to prawda była zakopana tak głęboko, że myślano, iż nikt jej nigdy nie odkopie. Minęło kilkadziesiąt lat. Sprawa przycichła. Choć nadal się nią interesowało, nadzieja na odkrycie prawdziwej tożsamości mordercy była nikła, ale właśnie wtedy w elitarnej Akademii Ellinghama pojawiła się Ona - nastolatka od dziecka mająca obsesję na punkcie tej sprawy. Czy uda się jej rozwiązać zagadkę i odkryć tożsamość Nieodgadnionego? Przeszłość nie ma zamiaru dalej czekać w ukryciu...
wtorek, 3 lipca 2018
#231 Chłopak taki jak ty - Ginger Scott ~Nikt nie jest nieistotny...~
Nikt nie chciał się z nim zaprzyjaźnić. Traktowano go jako gorszego tylko dlatego, że nie miał mamy i taty. Popychano go i wyśmiewano. Gdy szedł, na małych, wydawać by się mogło niewinnych twarzyczkach, pojawiał się grymas odrazy, wstrętu. Mówiono o nim, że jest dziwny. Nie miał nowych ubrań. Nikt nie przyprowadzał go do szkoły. Nikt go nie kochał. Ośmiolatek o anielskiej twarzy i dużych smutnych oczach nie miał nikogo, kto mógłby go przytulić. Pragnął akceptacji, ale dzieciaki w szkole nienawidziły go z jakiegoś niezrozumiałego powodu. Nie miał przyjaciół ani znajomych. Nie chciał chodzić do szkoły, ale była tam ona. Dziewczynka o zadziornym charakterku, pełna energii i zawsze uśmiechnięta. Chciał być jej przyjacielem. Nie uciekała od niego jak inne dzieciaki. Może nie spędzała z nim czasu, ale niekiedy obdarowywała go uśmiechem. Była jego całym światem. Chciał się stać wartym jej przyjaźni. Dziewczynka nie zwracała na niego zbytniej uwagi. Wiedziała, że pokazywanie się z nim oznacza wykluczenie. Nie rozumiała tego, ale czuła. Ten chłopiec nie był dla niej. Musiała go sobie odpuścić. Nie rozmyślała o nim zbyt często. Czasami się do niego uśmiechała. Niekiedy usiadła przy jego stoliku. Nigdy się do niej nie odzywał. Nucił tylko cichutko pod nosem. Był dziwnym chłopcem. Niechcianym. Dziewczynka miała szczęśliwą rodzinę, ale pewnego dnia stało się coś strasznego. Widząc przed sobą rozpędzający się samochód, czuła, że tego nie przeżyje. Wiedziała, że zginie. Pojazd już prawie ją uderzył, ale właśnie wtedy pojawił się ten dziwny, mały chłopiec i zasłonił ją własnym ciałem. Dziewczynka nie wiedziała, co się dzieje. Kiedy w końcu zrozumiała, że on ją ocalił, chciała mu podziękować. Niestety chłopiec zniknął, a ona została sama ze swoją cięgle rosnącą miłością do swojego bohatera. Nie wiedziała go od kilku lat, ale mimo to nie mogła o nim zapomnieć. Chciała go odnaleźć. Kochała go. A on zniknął...