Ka to pieśń duszy każdego człowieka, ale również esencja magii pochodząca z wnętrza wybrańców posiadających moc zdolną do niesamowitych rzeczy. Dzieci plemion od chwili, gdy się urodzą, oczekują na moment, gdy dostąpią zaszczytu i zostaną dotknięci przez Hekę. Od małego wpajany jest im szacunek do starszyzny oraz bóstw. Oczekują chwili, gdy w końcu połączą się z wszechpotężną mocą i uzyskają dostęp do magii. Nie mogą się tego doczekać. Każdy kolejny rok, kiedy nie zostają wybrani, zabija coś w ich środku. Niszczy ich od wewnątrz. Pragnienie przeradza się w żal, a nadzieja wygasa. Aby poczuć magię, zdolni są do wielu przerażających rytuałów. Jedni odpuszczają, drudzy chwytają się ostatniej deski ratunku i wplątują się w niebezpieczną grę, której stawką jest ich życie.
Szesnastoletnia Arrah najbardziej w swoim życiu pragnie poczuć dotyk ręki Heki. Urodzona w rodzinie wielkich szamanów, obdarzonych niezwykłą magią, nie ma jej w sobie wcale. Nie potrafi porozumiewać się z przodkami, wróżyć czy tworzyć najprostsze eliksiry. Magia odbija się od niej niczym od ściany ognia i nic nie może na to poradzić.
Magia nigdy nie będzie należała do niej, a niechęć i pogarda matki jeszcze bardziej ją przygniatają. Arrah wie, że nie ma dla niej szansy. Heka nie pobłogosławił jej swoją potęgą. Musi zapomnieć o swym wielkim marzeniu.
Wszystko zmienia się, gdy w mieście zaczynają ginąć dzieci, a wśród nich chłopiec, na którym jej bardzo zależy. Sięgając po mistyczną, niebezpieczną moc, Arrah oddaje lata swego życia w zamian za cząstkę magii, która pozwoli jej zlokalizować porywacza. Niestety, okazuje się, że to matka dziewczyny Najwyższa Ka- Kapłanka pragnie czegoś więcej i staje się sługą ciemności.
Arrah musi ją powstrzymać i uratować dzieci, zanim będzie za późno. Mimo klątwy rzuconej przez matkę nie poddaje się. Mroczne czasy nadchodzą. Świat potrzebuje wybawicielki. Arrah będzie musiała podjąć decyzję czy woli żyć i pozwolić swej matce kontynuować dzieło, czy odda swe życie sprawie i sięgnie po magię, której wszyscy się lękaj. Ciemność nadchodzi. Nic nie może tego powstrzymać?
"Królestwo dusz" to powieść, którą zapragnęłam przeczytać od chwili, gdy ujrzałam jej okładkę. Mroczna, intrygująca i zapowiadająca niesamowitą, niebezpieczną podróż sprawiła, że nie mogłam oderwać od nie wzroku. Wczytując się w opis i nastawiając się na coś nowego, egzotycznego, miałam nadzieję na znalezienie perełki wśród fantastyki. Szamańskie rytmy, pieśni duszy i walka z demonami oraz czarami zapowiadały się na niezwykłą przygodę. Rena Barron stworzyła coś nowego, kuszącego. Ta historia mogłaby skraść serca milionom czytelników na całym świecie. Dawno w literaturze nie pojawił się tak orzeźwiający pomysł. Moje oczekiwania od początku były duże. Niestety, przeliczyłam się. Przygotowałam się na pełną energii podróż do świata afrykańskiej magii, a dostałam coś zgoła innego. Coś, co zawiodło na całej linii.
Trudno było zabrać mi się za napisanie recenzji tej powieści. Moje nadzieje okazały się zwykłą mrzonką. Powieść nie jest, nie wiadomo, jak tragiczna, ale jej bezosobowość oraz zagmatwanie nie pozwoliły mi się nią cieszyć. Najlepszym przykładem tego jest to, że mimo czytania książki przez prawie miesiąc, nie skończyłam jej. Ba, nawet nie dotarłam do połowy. Naprawdę starałam się dać jej szansę, ale niestety nie mogłam dłużej się z nią męczyć. Czytanie czegoś z przymusu odbiera całą radość, której tak bardzo pragnie czytelnik.
Rena Barron miała świetny pomysł, ale nie potrafiła przenieść go na papier. Zatrzymałam się na 169 stronie z ponad 400 i niestety, w trakcie czytania, nie potrafiłam nawet zapamiętać imienia głównej bohaterki, nie mówiąc nawet o próbie odnalezienia się w tym dziwnym, niedającym się poznać świecie magii. Autorka wprowadziła totalny chaos i wręcz wepchnęła do powieści tak wiele informacji o szamańskich bóstwach, niczego nie wyjaśniając, tylko podając nazwy, że od samego początku nie da się wciągnąć w przedstawiony przez nią świat.
Nie napiszę wam zbyt wiele o bohaterach, ponieważ nie warto było nawet ich zapamiętywać. Przed zabraniem się za pisanie recenzji, sprawdziłam imię głównej bohaterki i dowiedziałam się, że ma na imię Arrah. Szesnastoletnia dziewczyna pragnąca magii za wszelką cenę, następnie zachowująca się, jakby nie była jej potrzebna, w końcu znów odprawiająca tajemnicze rytuały, nie miała żądnych cech, które pozwoliłby w jakikolwiek dobry sposób ją zapamiętać. Nie potrafiłam jej zrozumieć, nie dostałam nawet tej szansy, ponieważ wszystko, co robiła, było chaotyczne, niekiedy pozbawione sensu, a przede wszystkim zdepersonalizowane. Arrah była niczym powiew wiatru, o którym nie pamięta się po chwili, od kiedy się go poczuje i niestety cała jej historia, a przynajmniej ta część, do której dotarłam, nie miała w sobie żadnego uroku, po prostu była.
Nie wiem, czy kiedykolwiek zawiodłam się tak bardzo na jakiejś powieści. Mając wielkie nadzieje, zostałam z dziwną, bezosobową historią, z wielkim zmarnowanym potencjałem i pełną absurdów. Niestety "Królestwo dusz" jest najprawdopodobniej najgorszą powieścią, jaką w życiu przeczytałam lub raczej zaczęłam poznawać. Jak dla mnie to największe rozczarowanie roku w literaturze. Czy dam jeszcze szansę autorce? Nie jestem pewna. Na pewno na długo pozostanie ze mną żal, z powodu zmarnowanej historii.
Za możliwość przeczytania dziękuję portalowi Duże Ka!
Ja również nie jestem za bardzo zadowolona z lektury :/ Pomysł był dobry, ale wykonanie... Eh, wykonanie nie było za dobre ><
OdpowiedzUsuń